sobota, 15 listopada 2008

AUTORYTETY...



Oscar Pistorius stracił nogi mając 11 miesięcy. Lekarze nie mieli wyjścia; dziecko urodziło się bez kości strzałkowych nóg i stóp. Teraz jest jednym z bardziej znanych sportowców świata. Na razie zdobywa medale i bije rekordy wśród niepełnosprawnych. Ma jednak apetyt na więcej!

22-letni obecnie sportowiec nie poddał się i od wczesnego dzieciństwa - dzięki specjalnym protezom - - uprawiał rugby, piłki wodnej, a nawet tenis!

Nagle mnie olśniło i stwierdziłem, że zostanę sprinterem! - wspomina Pistorius.

Jak sobie wymarzył, tak zrobił. Trenował mocno i dzięki temu pojechał na Paraolimpiadę w Atenach (2004), gdzie wywalczył złoty medal w biegu na 200 m i brązowy na dystansie połowie krótszym.

Będę startował z pełnosprawnymi sportowcami - nagle oznajmił wszem i wobec.

I w tym przypadku również dopiął swego. W lipcu 2007 roku po raz pierwszy pojawił się na zawodach przeznaczonych dla pełnosprawnych zawodników. Efekt? Zajął drugą pozycję! Zresztą, sami zobaczcie.

Od tego momentu rozpoczęła się jego walka o prawo udziału w igrzyskach olimpijskich. A to nie spodobało się wielu sportowcom. Co prawda oficjalnie nie mają nic przeciwko, wypowiadają się na temat Pistoriusa w samych superlatywach, ale nie jest tajemnicą, iż obawiają się kolejnego konkurenta.

Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF), nie wiedząc jaką podjąć decyzję, zwróciło się do profersora Gerta-Petera Bruggemanna z Uniwersytetu w Kolonii, aby zbadał, czy karbonowe protezy Pistoriusa nie dają mu przewagi nad pełnosprawnymi sportowcami. Wynik analizy? Zawodnik z RPA ma kilkanaście procent przewagi nad rywalami. IAAF nie mogła podjąć innej decyzji - odrzuciła prośbę o możliwość startu w Pekinie.

Opinia publiczna na całym świecie stanęła po stronie Oscara. - Skandal! - grzmiały nagłówki gazet. W RPA przyznano mu order za osiągnięcia sportowe, a stacja BBC nadała mu tytuł sportowej osobowości 2007 roku.

Sportowiec złożył odwołanie od decyzji IAAF. Nadal wierzy w spełnienie swoich marzeń. Dzisiaj nadeszła informacja, że najpóźniej w ciągu trzech tygodni zapadnie ostateczny wyrok.

Jeżeli nie uda mi się wystartować w Pekinie, to spróbuję za cztery lata w Londynie - stwierdził sportowiec.

Oczywiście nie jestem specjalistą w oddziaływaniu protez wykonanych z włókien węglowych na wyniki biegu, ale moim zdaniem IAAF nie powinna dopuścić zawodnika do startu w Pekinie. Dlaczego?

Mimo mojej sympatii do tego niesamowitego człowieka, jego uporu i ambicji, byłaby to furtka do nowego rodzaju "dopingu". Daję głowę, iż w krótkim czasie znalazłoby się wielu niepełnosprawnych sportowców, którzy korzystając z osiągnięć techniki zdominowaliby sport, bijąc wszelkie rekordy. A już dramatem byłby fakt, gdyby znaleźli się pełnosprawni zawodnicy, którzy okaleczyliby się tylko po to, aby móc skorzystać z karbonowych rodzaju protez . Aż ciarki mi przechodzą po plecach na samą myśl o tym...

Brak komentarzy: